łem, — zawołał roztargniony zawsze staruszek z otwartością.
— I podobna osoba waży się zanosić skargę przeciwko biednemu chłopcu? — zawołał Fang z śmieszném udaniem ludzkości. — Jak uważam, toś pod bardzo podejrzanemi i nienajzaszczytniejszemi dla ciebie okolicznościami wszedł w posiadanie téj książki, Sir!.... i podziękuj Bogu, że właściciel przeciwko tobie ze skargą nie występuje! Niechaj ci to na przyszłość za naukę posłuży, mój człowieku, inaczéj ci prawo będzie dosięgnąć umiało; wypuścić chłopca!.... Ustąpić natychmiast z izby sądowéj!
— Ha! na Boga! — zawołał Brownlow, wybuchając nakoniec gniewem, którego już dłużéj w sobie pohamować nie mógł. — Ja mu tego tak na sucho nie przepuszczę.
— Wydalić ludzi z sądowéj izby! — wrzasnął pan Fang. — Czy Żandarmeryja słyszała?.... Wydalić ludzi z urzędowéj izby!
Usłuchano rozkazu i wyprowadzono z izby pana Brownlow, pałającego największém oburzeniem, trzymającego pod jedną pachą książkę, a pod drugą swą trzcinę.
Wyszedłszy na podwórze w krótce się uspokoił.
Mały Oliwer Twist leżał na ziemi rozciągnięty z
obnażonemi piersiami, mając twarz i głowę zimną wodą zlaną.
— Biedny chłopczyna!.... biedny chłopczyna! — zawołał pan Brownlow, nachyliwszy się do niego. — Czy tu niema kogo, coby mi natychmiast powóz przyprowadził?
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/154
Ta strona została skorygowana.