pomniała go mile, aby leżał cicho i spokojnie, gdyżby mu się pogorszyć mogło.
Oliwer spoczywał tedy bardzo cicho i spokojnie w części dla tego, aby się niesprzeciwić téj staruszcze godnéj, przyjemnéj, z taką troskliwością koło niego chodzącéj, w części zaś prawdę powiedziawszy dla tego, że te kilka słów przed chwilą wyrzeczonych, zupełnie go wysiliło i wszelkiéj władzy pozbawiło.
Zasnął sobie tedy wkrótce, snem lekkim i błogim ujęty, z którego światło świecy do łóżka zbliżonéj dopiero go przebudziło, a gdy oczy otworzył, ukazało mu oraz oblicze jakiegoś jegomości, trzymającego w jednéj ręce duży, głośno idący zegarek, a w drugiéj jego rękę, u któréj pulsu badał, i po chwili ścisłego dociekania ten wyrok wydał, iż się Oliwer ma lepiéj!
— Masz się już o wiele lepiéj, nieprawdaż? — rzekł lekarz stanowczo.
— Tak jest, dziękuję panu, — odpowiedział Oliwer.
— Wiedziałem o tém, — odparł lekarz; — czy ci się nie chce jeść, mój synu? — pytał daléj.
— Nie, niechce Sir, — odpowiedział Oliwer.
— Hm!.... — mruknął lekarz. — Ja wiem, że ci się jeść nie chce. Jemu się jeść niechce, moja pani Bedwin, — dodał lekarz z podziwieniem w oku nad swą własną mądrością.
Pani Bedwin pochyliła głowę z wielkiém uszanowaniem, chcąc przez to niby wyrazić, iż bardzo dobrze wie o tém, że pan doktor jest bardzo mądrym człowiekiem, a pan doktor nie zdawał się mieć również innego pojęcia o sobie.
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/159
Ta strona została skorygowana.