opisano, z tymi jednak dodatkami, zmianami i poprawkami, jakich Smyk w tym stanie rzeczy użyć, za rzecz najstósowniejszą uznał.
— Ja się tylko boję, — ozwał się Żyd, — żeby się z czémś nie wygadał, coby nam wiele kłopotu narobić mogło.
— Nie bardzo o to trudno, — wtrącił Sikes z uśmiechem złośliwym; — strzeż się zatém Faginie!
— A ja się boję, moi kochani, — odparł Żyd, mówiąc, jakby poprzedniéj uwagi Billa nie był wcale słyszał, i spoglądając ostro na młodych chłopców podczas téj mowy, — że jeźli się z nami ta zabawa zakończy, to się i z wielu innymi jeszcze skończy; a gdyby się to stało, toby dla ciebie jeszcze gorzéj wypaść mogło, jak dla mnie, mój drogi.
Sikes się zerwał i z gniewem do Żyda obrócił, ale
ten stulił ramiona aż po uszy, i stał nieruchomy z oczyma niezmiennie w przeciwną ścianę wlepionemi.
Po téj przemowie długie nastąpiło milczenie.
Każdy członek tego zacnego towarzystwa zdawał się być w swoich własnych myślach pogrążony, nie wyjmując nawet pudla, któren z pewną złośliwością złowieszczą wargi sobie lizał, i głębokiém rozmyślaniem, zapewnie układaniem napadu na łytki pierwszego lepszego mężczyzny lub kobiety, których za pierwszém wyjściem z domu najprzód na ulicy zdybie, zajętym się być zdawał.
— Musimy koniecznie kogoś wynaleść, coby poszedł na policyję i dowiedział się, co się z nim stało?
Przerwał Sikes pierwszy ogólne milczenie, lecz
daleko ciszéj, jak dotąd zwykle mówił.
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/179
Ta strona została skorygowana.