najsłodszym głosem; — Oliwer, czy mię nie słyszysz?
Lecz w téj komórce nie było nikogo, prócz biednego bosego złoczyńcy, schwytanego na podwórzu jakiegoś domu, grającego na flecie; którego, — ta zbrodnia bowiem przeciwko społeczeństwu dalszych dowodów nie wymagała, gdyż go na uczynku gorącym schwytano, — pan Fang przeto bardzo słusznie na miesiąc więzienia do domu poprawy skazał, z tą właściwą i pocieszającą uwagą, że kiedy tak wielki zapas tchu posiada, korzystniéj go będzie mógł spożyć w młynie stępowym, jak na instrumencie muzycznym.
Więzień nic na wołanie Nancy nie odpowiedział; szczerze albowiem żałował swego fletu, którego mu na korzyść państwa zabrano, a Nancy udała się do drzwi następnych i do nich zapukała:
— Kto tam? — zawołał głos cienki i słaby.
— Czy tu nie ma małego chłopczyka? — zapytała Nancy, westchnąwszy poprzód głęboko.
— Nie, niema, — odpowiedział ów głos, — niech go Bóg od tego uchowa!
Był to włóczęga sześćdziesiąt pięć lat blizko mający, którego za to jedynie uwięziono, że nie grał na flecie; czyli inaczéj powiedziawszy, że chodził po ulicy i niczém się nie trudnił, czémby sobie mógł był na życie zarobić. W więzieniu przyległém siedział znów inny, którego przeciwnie za to uwięziono, że bez pozwolenia rządowego panwie roznosił; a zatém czémś się trudnił, czémby sobie na życie mógł zarobić, lecz z uszczerbkiem dochodów skarbowych.
Ale że żaden z tych zbrodniarzy na imie Oliwera
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/184
Ta strona została skorygowana.