Rzekł na to Oliwer, wskazując przytém na kilka grubych foliałów, z okładzinami grubo złotem wyłożonemi.
— Nie koniecznie te, — odpowiedział staruszek, uderzając Oliwera lekko po głowie i uśmiechając się zarazem; — są jeszcze i inne, niemniéj nudne, lubo nie tak wielkie. Czy nie chciałbyś i ty być autorem i pisać książki, co?
— Zdaje się mi, żebym je wolał czytać, — odpowiedział Oliwer.
— Jakto? a zatém byś nie chciał być pisarzem? — zapytał staruszek.
Oliwer się namyślał przez chwilę i rzekł nakoniec, iż się mu zdaje, że to jest daleko lepiéj być księgarzem; na co się pan Brownlow serdecznie roześmiał i oświadczył, że Oliwer bardzą dobrą uwagę zrobił, czém się Oliwer mocno ucieszył, lubo wcale niepojmował, w czém ta dobroć téj uwagi leżała.
— Dobrze, dobrze, mój synu! — rzekł nakoniec ów jegomość, uspokoiwszy się nieco, — nie obawiaj się niczego; ja niepragnę zrobić z ciebie autora, dopokąd jeszcze inne uczciwe rzemiosła mamy, których się uczyć można, lub też cegielnie, w których na robocie nie brak, a robotnika potrzeba.
— Dziękuje, Sir!
Rzekł na to Oliwer; a powaga, z jaką to podziękowanie wyrzekł, na nowo starego jegomości do śmiechu pobudziła; wspomniał nawet w swéj wesołości coś o dziwnym wewnętrznym popędzie, któren Oliwer posiada, czego ten jednak wcale nie rozumiał, a zatém i żadnéj ważności do tego nie przywięzywał.
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/193
Ta strona została skorygowana.