— To jest ów młody Oliwer Twist, o którymeśmy już rozmawiali, — rzekł pan Brownlow.
Oliwer się ukłonił.
— Spodziewam się, że przecież nie chcesz powiedzieć, iż to jest ten sam chłopiec, co miał gorączkę? — rzekł pan Grimwig, i jeszcze o jeden krok daléj od niego się cofnął. — Poczekaj no chwilkę i nie mów nic — dodał, mówiąc przerywanie; a wszelka obawa gorączki przed tém odkryciem zniknęła, które uczynił; — oto jest chłopiec, który miał pomarańczę. Jeżeli to nie jest ten sam chłopiec Sir, który miał pomarańczę i ten kawałek skórki na schodach porzucił, to połknę moję głowę i jego na dodatek.
— Nie, nie, on nie miał żadnéj pomarańczy, — odparł pan Brownlow z uśmiechem. — Chodź no chodź, połóż twój kapelusz i przemów do mojego młodego przyjaciela.
— To mnie do ostatniego gniewa, Sir, — zawołał ów burzliwy i drażliwy stary jegomość, zdejmując rękawiczki. — Zawsze musi na naszéj ulicy mniéj lub więcéj skórek pomarańczowych leżeć, a ja wiem z pewnością, że to chłopiec golarza z rogu ulicy je tam rzuca. Przeszłéj nocy jakaś kobieta na kawałku téj skórki utknęła i na parkan mój upadła. Widziałem wyraźnie, jak swój wzrok natychmiast zwróciła ku jego przeklętéj lampie czerwonéj z namalowaną świecą. — Nie chodź do niego, — wołałem na nią z okna; — to rozbójnik... kładący łapki na ludzi! — Tak, nie inaczéj. A może nim nie jest....?
I laską oraz w gniewie o ziemię stuknął. Przyjaciele jego dobrze jednak ten ruch rozumieli, i wiedzieli,
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/198
Ta strona została skorygowana.