iż ma zastąpić jego zwykłe zaklęcie, jeżeli go słowami nie wyraził. Poczém, zatrzymując laskę w ręku, usiadł, otworzył lornetkę wiszącą na szerokiéj wstędze, i patrząc przez nię wziął Oliwera na oko, który widząc, że jest przedmiotem jego wyłącznéj uwagi, mocno się zaczerwienił, i powtórnie mu ukłonił.
— A zatém to jest ów chłopiec, czy tak? — zapytał pan Grimwig nakoniec.
— Tak, to jest ów chłopiec.
Odpowiedział pan Brownlow, skinąwszy uprzejmie głową na Oliwera.
— Jak się masz chłopcze? — ozwał się pan Grimwig.
— O wiele lepiéj, Sir, — odpowiedział Oliwer.
Pan Brownlow, obawiając się, żeby jego przyjaciel dziwaczny coś nieprzyjemnego Oliwerowi nie powiedział, kazał temu zejść na dół do pani Bedwin i powiedzieć jej, że już czas na herbatę mija, a Oliwer, któremu całe wzięcie się gościa zupełnie do smaku nie przypadło, bardzo z tego był rad, że sobie mógł odejść.
— Nieprawda, że przyjemny z niego chłopczyna? — zapytał pan Brownlow.
— Niewiem, — odrzekł Grimwig opryskliwie.
— Niewiesz?
— Nie, nie wiem. Ja nigdy żadnéj różnicy między chłopcami nie widziałem. Znam tylko dwa rodzaje chłopców, chłopców bladych i rumianych.
— Do którychże Oliwer należy?
— Do bladych. Znam ja przyjaciela, mającego syna z rumieńcami na twarzy; mówią że to ma być ładny chłopiec z głową okrągłą, rumieńcami na licu, i
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/199
Ta strona została skorygowana.