— Leż cicho, psie przeklęty!.... leż cicho!
Zawołał Sikes, przerywając nagle panujące milczenie.
Nie wiedzieć, czy jego zamyślenie było tak głębokie, że mruganie psa mu je przerwać mogło, lub też jego uczucia przez to rozmyślanie tak mocno wzburzone były, że jakiejś ulgi uderzeniem nogą źwierzęcia spokojnego wymagały, to bowiem dotąd jeszcze nie jest rozstrzygnięte. Jakakolwiek bądź jednak przyczyna tego była, dość że skutkiem jéj było uderzenie nogą i przekleństwo na psa wyzionięte.
Psy nieposiadają w ogóle zwyczaju mścić na własnych panach krzywd od nich poniesionych; lecz pies Wilhelma Sikes, mając pełno błędów wspólnych swojemu panu, chorując może przytém właśnie téj chwili na zbyteczność i silność uczucia poniesionéj krzywdy, nie ucieszył się wcale tym znakiem przywiązania, lecz wbił natychmiast kły swoje w ciżemek pana Billa, i szarpnąwszy nim silnie kilka razy, głucho zawarczał, i pod ławkę się ukrył, przez co unikł wszelkiego zetknięcia się z cynowym kubkiem, którym Sikes w jego łeb godził.
— Czy chcesz.... co,.... czy chcesz?
Wołał Sikes, chwyciwszy w jednę rękę łopatkę od węgli, a w drugiéj otwierając ostrożnie nóż składany, którego wraz z kieszeni dobył.
— Chodź no tu, chodź do mnie, ty piekielniku! chodź tu zaraz, czy słyszysz?
Zapewnie że pies go dobrze słyszeć musiał, gdyż pan Sikes wrzeszczał na niego z całéj siły swego wrzaskliwego głosu; mając jednak wielką i nieprzezwycię-
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/208
Ta strona została skorygowana.