żoną odrazę do wystawienia się na niebezpieczeństwo stracenia życia przez poderżnięcie gardła, został w témże samém miejscu, dokąd się schronił; warczał tylko mocniéj jak poprzód, i chwycił zarazem łopatkę za jeden koniec, wbijając w nię swe kły, niby źwierze dzikie i drapieżne.
Ten opór do większéj jeszcze wściekłości Billa Sikes doprowadził; rozjuszony albowiem padł na kolana, i zaciekléj jeszcze na psa nacierać zaczął. Pies tak przyparty, to w prawo, to w lewo skakał, warczał, kły szczerzył i niemi chwytał, a Bill łopatką szturkał i wyklinał, bił i przekleństwami miotał.... Ta walka cała doszła już do najwyższego stopnia niebezpieczeństwa dla jednego lub drugiego, gdy się nagle drzwi otworzyły, i pies przez nie wypadł, zostawiając Billa Sikes w izbie z łopatką od węgli w jednéj, a nożem w drugiéj ręce.
Stare przysłowie mówi, że do każdéj walki dwóch przeciwników potrzeba. Sikes, pozbawiony obecności psa, przeniósł gniew swój i zemstę na nowo przybyłego.
— Jakiego tysiąc djabłów stajesz miedzy mną i moim psem? — zawołał Sikes z groźnym ruchem.
— Nie wiedziałem o niczém, mój drogi przyjacielu, nie wiedziałem o niczém, — odpowiedział Fagin pokornie,... gdyż to on właśnie był tym nowo-przybyłym.
— Nie wiedziałeś o niczém, ty złodzieju zdradziecki, — gniewał się Sikes; — czyś nie słyszał hałasu?
— Bynajmniéj, jakem żyw, mój drogi Billu! — odpowiedział Żyd.
— Prawda, prawda, że ty teraz nic nie słyszysz, — odrzekł Bill z szyderskim uśmiechem, — wychodzisz
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/209
Ta strona została skorygowana.