swych z ziemi nie podnosił. Barney tedy wyszedł i wrócił natychmiast z Nancy, ubraną ciągle jeszcze w słomiany kapelusz i fartuszek, z koszyczkiem w jednym, a kluczem od bramy w drugim ręku.
— Czyś go wytropiła, Nancy? — zapytał Sikes, podając jej kieliszek.
— Jestem na jego tropie, Bill! — odpowiedziała Nancy, i kielich wychyliła; — nie małom się już za tém nabiegała. Ten chłopczyna był chory i zamknięty w izbie....
— O droga, kochana Nancy! — zawołał Fagin, podnosząc oczy.
Czyli to wykrzyknięcie, czyli raczéj szczególne
zmarszczenie rudych brwi Żyda, i oczy jego głębokie, na pół przymknięte, rzeczywiście znakiem dla Nancy zrozumiałym i ostrzegającym były, że się nieostrożnie wiele mówić zabiera, nie jest wcale dla nas rzeczą wielkiéj wagi. Nas tylko wydarzenia rzeczywiste jedynie obchodzić mogą, a takiém wydarzeniem było, że Nancy nagle mowę ucięła, i uśmiechnąwszy się mile i przyjemnie do pana Sikes, rozmowę na co innego zwróciła.
Za dziesięć minut blizko Fagina kaszel mocny pochwycił, co gdy Nancy usłyszała, szalem troskliwie się okryła, i oświadczyła, żeby czas już był odejść. Pan Sikes, pomiarkowawszy się, że i jemu większa część drogi wspólnie z nią wypada, oświadczył także życzenie swoje towarzyszenia jéj; poczém oboje wyszli. Pies zaś, spostrzegłszy, że jego pan mu znikł z oczu, wyszedł ze swojej kryjówki na podwórzu, i pośpieszył za nimi w niejakiéj odległości.
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/213
Ta strona została skorygowana.