pytać, co to ma znaczyć, lecz téj chwili uczuł, że go ktoś z tyłu za szyję objął i zatrzymał.
— Puszczaj mnie! — zawołał Oliwer, chcąc się wyrwać. — Puszczaj! Kto to jest! Kto mnie zatrzymuje?
Jedyną odpowiedzią na te pytanie jego było głośne narzekanie i żal téj młodéj kobiety, która go w uściśnięciu trzymała, i koszyczek mały na jednéj, a klucz duży w drugiej ręce niosła.
— O mój drogi braciszku! przecież cię raz znalazłam! Ach Oliwerze! jakiż to chłopiec z ciebie niedobry!.... tyle przykrości mi swoim zimnym i nieczułym powitaniem robić. Chodź do domu, mój drogi, chodź do domu! Ach! przecież cię znalazłam! dzięki ci, dzięki, wielkie nieba, że go przecież znalazłam!
Śród tych żalów i wykrzyknięć bez związku dziewczyna się powtórnie żałośnie rozpłakała i tak zręcznie jęczeć i żale swoje rozwodzić umiała, że kilka kobiet, nadszedłszy na to, chłopca od rzeźnika z włosem na głowie od tłustości świecącym, który również przypatrywać się przyszedł, zapytały, czyli on nie myśli, żeby lepiéj zrobił, gdyby śpiesznie po lekarza pobiegł. Na co tenże chłopiec od rzeźnika, będąc jak się zdawało trochę leniwym, odpowiedział: że nie!
— O nie, nie, nie zważajcie na to wcale! to nic nie znaczy! — zawołała dziewczyna, chwytając Oliwera za rękę; — już mi jest lepiéj!...... Chodźże natychmiast do domu, ty niedobry chłopcze, chodź!
— O cóż to tu idzie! — zapytała jakaś stara kobieta z grona.
— Ach, moja dobra matko! — odpowiedziała dzie-
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/215
Ta strona została skorygowana.