pełnie obojętną było, czy to Smithfield lub Grosvenon-Square, albowiem ani jednego, ani drugiego nie znał.
Noc była ciemna i mglista. Światełka z licznych kramów pochodzące, zaledwie się przedrzeć zdołały przez tę mgłę grubą, coraz to gęstszą, dachy, ulice, pokrywającą kirem, czyniącym to miejsce jeszcze okropniejszém w oczach Oliwera i powiększającém jeszcze bardziéj jego trwogę śmiertelną.
Zaledwie kilka kroków uszli, usłyszeli odgłos posępny godziny bijącego zegaru.
Za pierwszém jego uderzeniem obaj przewodnicy Oliwera się wstrzymali i swe głowy w tę stronę zwrócili, z któréj ten odgłos do nich dolatywał.
— Ósma godzina, Billu!
Ozwała się Nancy, gdy zegar bić przestał.
— Kiego djabła mi o tém wspominasz!...... czy ty myślisz, że i ja godziny niesłyszałem tak dobrze, jak i ty,.... co? — zawołał Sikes gniewliwie.
— Ja tylko ciekawa, czy i oni słyszeć mogą? — odpowiedziała dziewczyna.
— Niezawodnie, że mogą, — mruknął Sikes. — Było to właśnie podczas jarmarku, kiedy mnie schwytano i wsadzono, a na całéj targowicy ani jednéj trąbki niebyło, któréjbym hałasu nie słyszał. Lecz gdy noc nadeszła, to przeklęte zamczysko tak mi się ciche i smutne wydało po tym zgiełku, wrzasku i ruchu dniowym na mieście, że mię z rozpaczy nieraz chętka brała, głowe sobie o mur roztrzaskać.
— Biedne chłopcy! — zawołała Nancy, stojąc zwrócona w tę stronę, w któréj odgłos zegaru słyszała.
— Ach Billu!.... tak piękne chłopaki!
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/221
Ta strona została skorygowana.