dwunastu tém samém się trudnię, tę samą usługę ci pełnię. Czyś już o tém zapomniał,.... mów, czyś już o tém zapomniał?
— Dobrze już, dobrze, — odpowiedział Żyd, chcąc ją uspokoić, — wszak jeżeli to czynisz, to i z tego żyjesz.
— Czy tak? — odparła dziewczyna, lecz teraz już nie mówiąc jak zwykle, po ludzku, ale z wrzaskiem przeraźliwym, nieustannym, każde słowo osobno, przerywanie, przez usta spienione przepuszczając. — O prawda, prawda, że z tego żyję, a ulice zimne, mokre, plugawe, są mojém mieszkaniem, mojém łożem, i to ty nędzniku stary doprowadziłeś mię do tego, i gonisz mię ciągle, bez przestanku na nie, i trzymasz mię na nich całe dnie i nocy, dopokąd śmierć tego nędznego życia mego nie zakończy!
— Czy słyszysz, ja ci coś złego zrobię, — przerwał Żyd, tknięty do żywego tymi wyrzutami; — ja ci coś złego zrobię, jeżeli jeszcze słówko więcéj powiesz!
Dziewczyna téż ani słówka więcéj nie rzekła, lecz z włosem najeżonym, ubiorem w nieładzie, w napadzie szaleństwa z taką siłą na Żyda się rzuciła, żeby z pewnością na jego obliczu ślady swéj zemsty była zostawiła, gdyby Sikes ją w porę za ręce nie był chwycił i wstrzymał; poczém chwilę jeszcze, lubo bezskutecznie z nim się mocowała i nakoniec omdlała na ziemię upadła.
— Teraz już dobrze, — rzekł Sikes, położywszy ją w kącie. — Ogromną siłę ma w rękach, jeżeli ją podobne szaleństwo napadnie.
Żyd otarł pot z czoła i uśmiechnął się, jakby to wielką przyjemność mu sprawiało, że ta sprzeczka się
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/234
Ta strona została skorygowana.