raz przecież zakończyła, lubo ten cały wypadek ani dla niego, ani dla Billa, ani dla chłopców, ani dla psa nawet czémś nadzwyczajném i zadziwiającém nie był, lecz owszém, czémś bardzo częstém i pospolitém w tém rzemiośle.
— Najgorsza rzecz mieć z kobietami do czynienia, — rzekł nakoniec Żyd, kładąc kij na swoje dawne miejsce; — lecz one są za to nadzwyczaj dowcipne i przebiegłe, a my się w naszém położeniu bez nich żadną miarą obejść nie możemy. — Karolku, zaprowadź Oliwera do łóżka.
— Mnie się zdaje, żeby to dobrze było, aby jutro swych dobrych i ładnych sukni nie wdziewał, nieprawda Fagin? — zapytał Karolek Bates.
— Zapewnie, zapewnie, — odpowiedział Żyd, z uśmiechem szyderczym porozumienia.
Pan Bates, tém poleceniem widocznie mocno ucieszony, wziął ową szczypę, na któréj kawałek świecy był zatknięty, i zaprowadził Oliwera do przybocznéj komory, w któréj się kilka sieników na ziemi rozścielonych znajdowało, na których Oliwer już nieraz poprzód sypiał.
Tutaj dopiero Karolek śród śmiechu niewypowiedzianego, tenże sam ubiór stary z kąta wyciągnął, któren Oliwer niegdyś z taką przyjemnością u pana Brownlow z siebie zrzucił i służącéj darował, a którego przypadkowe zakupienie za pierwszą skazówką pobytu Oliwera Faginowi posłużyło i tegoż na jego ślad sprowadziło.
— Zdejm z siebie te suknie, ja je dam Faginowi do schowania, — rzekł Karolek. — Jakie piękne na nich sukno!
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/235
Ta strona została skorygowana.