lepiéj i miléj, jeżeli się oboje dziećmi tam ze sobą zejdziemy.
Pan Bumble zmierzył małego chłopczynę od stóp do głów z niewypowiedzianem zadziwieniem, i rzekł do pani Mann:
— Jak widzę to wszyscy są jednacy, moja pani Mann. Ten ladaco, ten śmiały i zuchwały Oliwer wszystkich popsuł.
— Nigdybym się tego niespodziewała, Sir! — zawołała pani Mann, wznosząc ręce do góry, i ze złością na Dika spoglądając. — Jeszczem takiego zuchwalca małego nigdy w mojém życiu niewidziała!
— Precz z nim, precz z moich oczu, moja pani Mann! — zawołał pan Bumble nakazująco. — Musimy o tém naszym Przełożonym donieść, moja pani Mann!
— Spodziewam się, że ci panowie będą mieli na tyle wyrozumiałości i poznają, że to nie jest wcale moją winą, Sir! — rzekła pani Mann z udanym płaczem.
— Niech cię to nie trwoży, moja pani Mann! oni to uczynią, gdyż o prawdziwym stanie rzeczy dokładnie uwiadomieni zostaną, — odpowiedział Bumble z wspaniałością. — Weź go, weź z moich oczu! nie mogę znieść jego widoku.
Dika wyprowadzono natychmiast z izby, i zamknięto do piwnicy na węgle, a pan Bumble niebawem sam się oddalił, by przygotowania do swéj podróży poczynić.
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Nazajutrz rano o szóstéj godzinie, pan Bumble swój kapelusz trójgraniasty na kapelusz okrągły zamienił, w szeroki płaszcz niebieski z kapturkiem się obwinął, i usiadł na samym wierzchu powozu furmańskiego w to-