i Betsy, my wszyscy jesteśmy złodziejami, niewyjąwszy nawet i psa, który z nas wszystkich najgłupszym nie jest....
— I najmniéj z nas wszystkich do zdradzenia skory, — dodał Karolek Bates.
— On się nawet do loży świadków zbliżyć boi, aby w ręce sądu niewpaść,...... i niezdradził by nikogo, choćby go przez cały miesiąc w więzieniu zamkniętego trzymano, — potwierdził Smyk.
— To prawda,.... wielka prawda! — przyznał Karolek Bates.
— O! to pies tęgi z niego!... Jak on gniewnie na każdego obcego człowieka spogląda, jeżeli będąc z nim w towarzystwie zbytecznie się śmieje lub śpiewa! — ciągnął daléj Smyk. — Jak on natychmiast warczy, jeżeli gdziekolwiek bądź granie usłyszy,...... jak innych psów nienawidzi, jeżeli nie są jednego z nim rodu!.... tęgie psisko!.... tęgie psisko!
— Na wskroś Chrześcijanin prawdziwy! — dodał Karolek.
To miało być pochwałą niejako na przymioty i własności tego źwierzęcia; lecz to porównanie można było wziąść w inném znaczeniu jeszcze, które panu Bates ani na myśl w tenczas nie wpadło; wielu bowiem, bardzo wielu panów znakomitych bywa, którzy się na wskróś Chrześcijanami być mienią, lubo między psem pana Billa Sikes i nimi wszystkimi wielkie i rozliczne podobieństwo w bardzo wielu względach zachodzi.
— To prawda!.... to prawda!
Potwierdził Smyk, zwracając mowę do tego, od
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/261
Ta strona została skorygowana.