z pewną pogardą; — więc się możemy do tego zabrać, kiedy tylko zechcesz;.... czém prędzéj, tém lepiéj! Ja i Tobiasz zwiedziliśmy ogród przedwczoraj w nocy, i zbadali dokładnie ściany, drzwi i okiennice. Dom wprawdzie nocą pozamykany i zatarasowany jakby więzienie jakie, ale ja odkryłem jednak miejsce, przez które się bezpiecznie, bez hałasu, do niego dostać możemy.
— Którędyż to, Billu, którędy? — zapytał Żyd z pośpiechem.
— Tam gdzie się przez trawnik przechodzi, — szepnął z cicha Sikes.
— Dobrze! dobrze!
Odpowiedział Żyd, wyciągnął jeszcze bardziéj głowę ku niemu, i oczy tak mocno wytrzeszczył, że się zdawało, iż mu na wierzch chcą wyskoczyć.
— Hm!
Mruknął Sikes pod nosem, i uciął mowę, gdy dziewczyna nieznacznie, nie obróciwszy nawet głowy, na niego okiem rzuciła i lekkiém skinieniem twarz zmienioną Żyda mu wskazała.
— Niech cię to nietroszczy, którędy? Ja wiem, że ty bezemnie nic zrobić nie możesz; zawsze jednak lepiéj mieć się na baczności, jeżeli się z tobą ma coś do czynienia.
— Jak ci się podoba, mój przyjacielu, jak ci się podoba, — odpowiedział Żyd i zagryzł usta. — Czy do tego prócz ciebie i Tobijasza niczego i nikogo więcéj niepotrzeba?
— Nie, — odpowiedział Sikes, — prócz piłki okrągłéj i małego chłopca. Pierwszą mamy obaj bardzo dobrą, a drugiego ty nam się wystarać musisz.
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/277
Ta strona została skorygowana.