wzrok przenikliwy i chytry starego Żyda, i myśli własne tłumnie się cisnące, w tak wielkie pomięszanie go wprawiły, iż żadnego pytania w téj mierze uczynić nie śmiał.
Żadna mu się téż sposobność do tego więcéj nie nastręczyła, gdyż Żyd siedział cicho, zamyślony, milczący, ponury aż do wieczora.
Dopiero gdy się za nadejściem nocy do wychodu zabierał, rzekł do Oliwera, kładąc świecę na stole.
— Dzisiaj możesz światło palić tak długo, jak ci się podoba; a tu jest książka, którą sobie czytać możesz, dopokąd po ciebie nie przyjdą. Dobra noc.
— Dobra noc! — odpowiedział Oliwer po cichu.
Fagin postąpił ku drzwiom, obejrzał się idąc przez
ramię na chłopca, zatrzymał nagle, i zawołał na Oliwera po imieniu.
Oliwer podniósł oczy. Żyd, wskazawszy mu świecę, kazał mu ją zapalić.
Oliwer to uczynił, a gdy lichtarz z świecą zapaloną na stole stawił, spostrzegł, iż Żyd z ciemnego końca izby oczy w niego ma wlepione i z chytrością szatańską, zmarszczonemi brwiami, na niego spogląda.
— Strzeż się Oliwer, strzeż! — ozwał się starzec,
grożąc mu ręką podniesioną. — Jest to człowiek gbur, popędliwy, nie zważający wiele na krew, jeżeli nie jego płynie. Cokolwiek bądź się stanie, nie mów ani słowa i czyń wszystko, co ci każe, pamiętaj!
Te ostatnie słowa wyrzekł Żyd z pewnym uroczystym przyciskiem, surowość jego twarzy powoli zni-
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/289
Ta strona została skorygowana.