kajał, a on z cicha, głosem drżącym Boga błagał, aby go od obecnego niebezpieczeństwa wybawić raczył, i jeżeli tylko jaka pomoc dla biednéj sieroty być może, która nigdy uroku miłości przyjaciół lub krewnych nie zaznała, aby mu téj pomocy teraz udzielić raczył, kiedy opuszczony, rozpaczający, bez poradnika na zepsucie i zbrodnię jest narażony.
Oliwer modlitwę swoję już ukończył, lubo chwilkę jeszcze z obliczem w rękach ukrytém klęczał, gdy go szelest blizki z tego zapomnienia przebudził.
— Kto tu jest?
Zawołał, zerwawszy się żywo na nogi i spostrzegłszy we drzwiach jakąś postać obcą.
— Ja to,.... ja! — odpowiedział mu głos drżący.
Oliwer wyniósł świecę po nad głowę i spojrzał ku drzwiom.
Była to Nancy.
— Postaw świecę napowrót na stole, — rzekła dziewczyna, odwracając głowę, — bo mię w oczy razi. —
Oliwer spostrzegł, iż bardzo była bladą na twarzy, i zapytał się jéj czule, czyli nie jest chora. Dziewczyna rzuciła się na krzesło, plecami do niego obrócona, załamała ręce, lecz mu nic na pytanie jego nie odpowiedziała.
— Boże, zlituj się nademną! — zawołała po chwili. — Nigdym o tém nie myślała.
— Czy się co stało? — zapytał Oliwer. — Czy mogę ci być w czém pomocnym?...... Jeżeli mogę, to powiedz, a ja chętnie wszystko uczynię,...... bardzo chętnie.
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/292
Ta strona została skorygowana.