— Niech cię Bóg prowadzi, chłopcze! — zawołał woźnica.
— To chłopiec krnąbrny! — odpowiedział Sikes, uderzywszy go kułakiem w plecy. — Ponury, złośliwy, jak pies!.... Nie zważajcie na niego!
— No, no!.... niechże i tak będzie! — odpowiedział woźnica, wsiadając na powrót do swego wozu. — Jednak on na ładnego i miłego chłopca wygląda.
I pogonił sobie daléj.
Sikes czekał na miejscu tak długo, dopokąd ich daleko już nie odjechał, rzekłszy potém do Oliwera, ażeby się za nim obejrzał; jeżeli się mu podoba, poprowadził go powtórnie daléj w drogę.
Gdy karczmę o kilka stajań minęli, zwrócili się najprzód na lewo, a potém zeszli na drogę, schodzącą na prawo i szli nią bardzo długo, idąc ciągle ulicą, którą liczne, obszerne, piękne ogrody, i letnie pałacyki, po obu stronach gościeńca się ciągnące, tworzyły i nie zatrzymali się nigdzie ani na chwilę, prócz jednego razu, aby szklankę piwa wypić, dopogkąd do miasteczka niedoszli, w którém Oliwer na ścianie jednego domu wielkiemi głoskami wyryty napis: „Hampton“ zobaczył.
Tutaj się przez kilka godzin po polach za miastem błąkali! Nakoniec weszli na powrót do miasteczka, szli ciągle z ulicy na ulicę, wyminęli dom gospodyni pod godłem: Do czerwonego lwa, zwrócili się ku brzegom rzeki, i dostali nakoniec w niejakiéj odległości od téjże do lichéj karczmy, z godłem zatartém, w któréj sobie obiad w kuchni dać kazali.
Kuchnia była to izba obszerna, nizka, z grubą belką przez środek powały przeciągnioną. Ławy z wyso-
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/307
Ta strona została skorygowana.