z ciekawości do drzwi i stanęła w nich trzymając to wszystko w ręku, aby zobaczyć, dla czego się tak nagle zatrzymali.
Koń, za którego zdrowie przed chwilą w jego nieobecności pito, stał już na podwórzu do wozu zaprzągnięty. Oliwer i Sikes wsiedli natychmiast bez wszelkich zachodów, a właściciel jego, zatrzymawszy się jeszcze na chwilę, aby konia pogłaskać, i z dumą sługę gospodniego i świat cały wyzwać, czyli ktoś drugi podobnego konia mieć może, poszedł za ich przykładem i wsiadł także.
Sługa gospodni, widząc że już wszyscy siedzą w wozie, puścił głowę koniowi, którego dotąd za uzdę trzymał; koń zaś, mając teraz głowę wolną, nienajlepszy użytek z téj wolności zrobił, gdyż ją z największa pogardą do góry podrzucił, i kilka szyb w oknie koło bramy przez to wybił. Poczem, dokonawszy tego czynu waleczności, i tańcząc przez kilka chwil na tylne nogi spięty, naraz cwałem drogą pogonił i z miasta pędem wyjechał.
Noc była bardzo ciemna. Mgła ciemna, gęsta, wznosiła się z rzeki i mokrzysk, drogę po obu stronach otaczających, i pokrywała niby kirem grobowym puste pola w około. Zimno było dotkliwe, wskróś przenikające, a ciemność nieokreślona.
Przez całą drogę nikt ani słowa nieprzemówił; gdyż właściciel wozu usunął sobie szczęśliwie, a Sikes nie miał wcale ochoty go budzić i rozmowy z nim wszczynać. Oliwer trwogą, niespokojnością niewypowiedzianą miotany siedział, przytuliwszy się w jednym kącie wozu, a okropność nocy i téj pustyni, przez któ-
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/310
Ta strona została skorygowana.