— Prawdziwie,.... — odparł Oliwer, spojrzawszy na niego z okiem błagającém, — prawdziwie.... panie!.... ja.... ja....
— Łykaj! — zgromił go Tobijasz. — Cóż to, czy ty myślisz, że ja niewiem, czego ci potrzeba? Pij, pij!.... Billu, nakażże mu, aby pił!
— On tego predzéj usłucha! — odpowiedział Sikes, uderzywszy ręką o kieszenię z pistoletami. — Niech mię jasny piorun trzaśnie, jeżeli ten chłopiec nie jest nam bardziéj na zawadzie, jak cała czereda Smyków! Pijże, pij! ty niedołęgo! pij natychmiast!
Oliwer, przestraszony groźbami tych obu ludzi, wypił śpiesznie ten kielich, a nieprzyzwyczajony do wódki, mocno się zakrztusił i rozkaszlał. Ten przypadek wielką przyjemność sprawił Tobijaszowi i Barneyowi; nawet i na usta samego Billa, tego człowieka zwykle tak ponurego, lekki uśmiech wywabił.
Po téj przygodzie małéj, gdy Sikes głód swój dostatecznie zaspokoił, — Oliwer nie jadł nic, prócz małego kawałeczka chleba, do czego przemocą prawie go zmuszono, — ułożył się wraz z Tobijaszem na stołku swojém do krótkiego spoczynku. Oliwer niezmienił swego miejsca przy kominku, a Barney, otulony w prześcieradło, położył się na ziemi, tuż koło jednéj ścianki kominka.
Wszyscy spali, lub przynajmniéj zdawało się, iż śpią szczęśliwie, gdyż żaden z nich się nie ruszył; tylko Barney wstał czasami, aby na ogień węgla przyłożyć.
Oliwer zasnął głęboko, a ponure obrazy zeszłego dnia przesuwały się mu przed okiem jego duszy; to się
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/317
Ta strona została skorygowana.