błąkał po polach pustych, dróżynach samotnych, ścieżkach nieznanych, to znów po ciemnym, okropnym cmentarzu, gdy go naraz Tobijasz Crackit z tego snu niemiłego przebudził, zrywając się nagle i wołając: że już pół do drugiéj!
W oka mgnieniu i tamci dwaj złoczyńce na równe nogi się zerwali, i wszyscy się natychmiast czynnie i śpiesznie zabrali do uczynienia wszelkich przygotowań do podróży.
Sikes i jego towarzysz otulili szyję i brodę w długie, ciemnobarwne szale, i przywdziali swe tołuby, a Barney otworzył pod tenczas szafę, wyjął z niej różne narzędzia, które oni śpiesznie w kieszeniach swoich ukryli.
— Podaj mi moje hałaśniki, Barney! — zawołał Tobijasz Crackit.
— Oto są! — odpowiedział Barney, podając mu parę pistoletów. — Sameś je nabił!
— Dobrze! — odpowiedział Crackit, chowając je do kieszeni. — Gdzież przekonywacze?
— Już je mam! — odpowiedział Sikes.
— A teraz klucze, świdry, piłki, wytrychy, latarniczka,... czyśmy niczego niezapomnieli?
Zapytał Tobijasz przymocowawszy drążek żelazny na sznureczku, pod jedną połą tołuba przyszytym.
— Jest wszystko!
Odpowiedział Sikes.
— Barney! przynieś mi mój kostur,..... to z wszystkiego najlepsze!
To mówiąc wyrwał gruby kij z rąk Barneya, który
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/318
Ta strona została skorygowana.