drugi Tobijaszowi podał, a potém płaszcz Oliwerowi na plecy zarzucił.
— A teraz daléj!
Zawołał Sikes, chwytając chłopca za rękę.
Oliwer, nieprzyzwyczajony do tak dalekich podróży, śród nocy, mgły i deszczu, odzwyczajony przez swój pobyt u Żyda od świeżego powietrza, nienawykły do picia wódki, którą przemocą w niego wlano, był jakby odurzony i przytomności pozbawiony; czynił tedy wszystko, co mu nakazano bez oporu, i podał rękę swoję poniewolnie Billowi, który ją też natychmiast uchwycił.
— Weź go za drugą rękę, Tobijaszu! — rzekł Sikes. — A ty Barney, obejrzyj się pierwéj!
Barney wyszedł natychmiast i powrócił niebawem, mówiąc: że wszystko jest bezpieczne.
Obaj rozbójnicy wyruszyli tedy natychmiast z domu na wyprawę, z Oliwerem pomiędzy sobą; a Barney zamknął dom za nimi, otulił się na powrót w kołdrę i zasnął sobie niebawem głęboko.
Noc była nadzwyczaj ciemna; mgła większa i cięższa jeszcze jak przed północą, a powietrze tak wilgotne, że Oliwera brwi i włosy na głowie w kilka minut po opuszczeniu domu od mrozu stężały, pokryte szronem, w powietrzu się unoszącém.
Przeszli przez most i zwrócili swe kroki ku owem światełkom, które Oliwer już raz poprzód widział. Odległość nie była wielka, a że szli krokiem przyśpieszonym, przybyli też w krótce do Chartsey.
— Idźmy wprost przez miasto, — szepnął Sikes
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/319
Ta strona została skorygowana.