dzisiejsza, w podobném położeniu także chwil kilka wahali.
Sikes, wyzionąwszy okropne przekleństwo na Fagina, że z nimi do takiéj ważnéj wyprawy Oliwera wysłał, podsadził silnie drążek i zaczął dłutem koło okienicy ile możności jak najostrożniéj i najciszéj wyrabiać, lubo się zawsze bez małego szelestu nie obyło. Przy pomocy jednak Tobijasza, okienica w końcu puściła po niejakiéj chwili i wyważona z haków zdjęta być mogła.
Okienko było bardzo małe, półszosty stopy blizko od ziemi oddalone; w tyle domu umieszczone prowadziło do małéj śpiżarni czyli też domowego browaru, na samym końcu sionki. Otwór ten tak był wązki i mały, że właściciel domu tego może za konieczną potrzebę nie uważał, by go lepiéj zabezpieczać; był on jednak dość obszerny, aby się taki chłopczyna mały, jak Oliwer, snadnie przez niego mógł przecisnąć.
Sikes nie wielkiego natężenia swych sił lub też swéj sztuki na to potrzebował, aby i to okienko małe otworzyć, które w bardzo krótkim czasie żadnego im oporu więcéj nie stawiało.
— A teraz słuchaj, ty mały drabie! — szepnął Sikes, wyjmując z kieszeni małą latarniczkę którą zapalił i światło całe na oblicze Oliwera skierował. — Ja cię przez to okienko przesunę. Weź z sobą tę latarnię, wejdź ostrożnie, po cichu, po schodkach tuż przed tobą będących, przejdź przez sień aż do drzwi od ulicy;.... te otworzysz i wpuścisz nas przez nie.
— U drzwi jest zasówka tak wysoko, żebyś jéj nie dostał, — dodał Tobijasz. — Przystaw że sobie jedno
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/322
Ta strona została skorygowana.