Odpowiedziała konająca i rękę na ustach pani Corney położyła.
— Jedyne, co miała. Nie miała odzieży, aby się ciepło otulić, nie miała żywności, aby się od głodu uchronić;.... a jednak to troskliwie przechowała, i w zanadrzu swojém ukryte trzymała...... Było to złoto!.... mówię ci, złoto!..... szczere złoto, którém by się od śmierci była okupić mogła!
— Złoto! —
Powtórzyła pani Corney, nachyliwszy się szybko na umierającą kobietę, która się téj chwili, sił pozbawiona, na łóżko wywróciła.
— Mówże,..... mów daléj!..... na miłość Boga, mów!..... co się daléj stało?..... co ta kobieta była za jedna?.... zkąd była?.... kiedy się to stało?
— Kazała mi to ukryć i troskliwie przechować, — odpowiedziała konająca z żałośnym jękiem; — i zwierzyła się mi, jako jedynéj kobiecie, która się przy niéj znajdowała. Skradłam jéj to wtedy jeszcze w mojéj myśli, w sercu, kiedym ono po raz pierwszy na jéj szyi zawieszone zobaczyła. I chłopca mam także może na sumieniu!..... Byliby się może z nim lepiéj obchodzili, gdyby o tém wszystkiém byli wiedzieli?
— O czémże wiedzieć mieli, o czém? — zawołała pani Cornéj. — Mówże, mów, na miłość Boga!...... o czém?
— Ten chłopczyna był tak podobnym do swéj matki, — odpowiedziała konająca, która coraz bardziéj przytomność tracąc, na pytanie nie zważała; — żem ją zawsze przed oczyma widziała, gdym się na niego spojrzała.... Biedna dziewczyna!.... tak była jeszcze młoda!...
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/349
Ta strona została skorygowana.