takie jagnię łagodne, miłe!.... Ha!.... ja wam jeszcze coś więcéj mam powiedzieć! a możem wam już wszystko powiedziała,.... co?
— Nie, nie! —
Odparła pani Corney, pochyliwszy głowę, aby jéj słowa uchwycić, które konająca coraz słabiéj, coraz to niezrozumialéj wymawiała.
— Mówże, mów prędzéj, co masz mówić, aby potém już za późno niebyło.
— Matka, — odpowiedziała konająca, z większém daleko natężeniem jak dotąd; — matka mi szepnęła do ucha, gdy śmiertelne poty na nią występowały, że gdy się jéj dziecko narodzi i wyrośnie, to chwila owa może przyjdzie, że się niebędzie potrzebowało wstydzić, jeżeli nazwisko jego matki kłoś wyrzecze.... „Wielki Boże!“.... dodała, złożywszy swe wyschłe rączęta,.... „czy to będzie chłopiec lub dziewczyna, ujmij się za tą dzieciną, wzbudź jéj przyjaciół na tym świecie smutnym, i ulituj się nad tą samotną, opuszczoną sierotą, niemającą nikogo prócz ciebie!“
— Jakżeż temu chłopcu na imie? — zapytała pani Corney.
— Nazwali go Oliwer! — odpowiedziała konająca głosem słabym. — A złoto,.... które skradłam,.... był to....
— No i cóż?.... cóż? — zawołała gospodyni.
Żywo się nad konającą nachyliła, aby odpowiedź jéj uchwycić; mimowolnie jednak z odrazą od niéj odskoczyła, spostrzegłszy, że ta raz jeszcze zwolna, wyprężona, się podniosła, usiadła, z okiem w słup postawioném, konającém, kołdrę oboma rękoma chwyciła,
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/350
Ta strona została skorygowana.