krzesło, usiadł tuż koło niéj, i zaczął siejéj czule dopytywać, co się takiego wydarzyło, że tak wyłękniona przybiegła.
— Nic, nic, panie Bumble, — odpowiedziała pani Corney. — Ach ja jestem kobieta szalona, drażliwa i bardzo słabowita istota.
— Nie, nie słabowita, droga pani Corneyǃ — odparł pan Bumble, i jeszcze bliżej z krzesłem do niéj się przysunął. — A może jesteś w istocie słabą istotą, droga, luba pani Corney?
— Ach, my jesteśmy wszyscy słabemi istotami!
Odpowiedziała pani Corney, zasłaniając się zasadą ogólną.
— To prawda — potwierdził Woźny.
Przez kilka minut milczenie jak najgłębsze panowało, gdyż żadne z nich ani słówka nierzekło. Bumble wyjaśnił niejako to całe położenie, zdjąwszy lewą rękę z poręczy krzesła pani Corney, na któréj dotąd spoczywała, i opuściwszy ją do sznureczka u fartuszka pani Corney, z którym się powoli poplątała.
— My jesteśmy wszyscy słabemi istotami!
Ozwał się nakoniec pan Bumble.
Pani Corney westchnęła.
— Ach pani Corneyǃ dla czegóż tak wzdychasz? — zapytał Bumble.
— Kiedy się temu oprzeć niemogęǃ
Odpowiedziała pani Corney i powtórnie westchnęła.
— Jest to pokoik bardzo ładny, wygodny, droga pani Corney! — mówił Bumble daléj, potoczywszy po nim okiem. — Jeszcze jeden taki pokój, a niczego by już nie brakowało.
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/394
Ta strona została skorygowana.