wcą tego zakłada;... śmierć jego stanie się powodem, iż jedna posada wolną będzie;.. wypadnie ją zapełnić!.... Ach pani Corney, jakie widoki,... jakie piękne widoki!! Jaka sposobność pomyślna dla połączenia dwóch serc,.... dwóch gospodarstw!
Pani Corney szlochała.
— Jedno tylko słówko! — zawołał wtedy Bumble, nachylając się ku téj piękności wstydliwéj, — jedno tylko małe,.... malutkie,.... maluteńkie słóweczko najsłodsza Corney!
— Do.... do.... dobr.... brze! — wyzionęła cichutko zacna niewiasta.
— Jeszcze jedno! — mówił daléj Woźny; — jedno jeszcze niechaj te usteczka słodziutkie wyrzekną!.... Kiedyż ma nastąpić?.... kiedy?.... kiedy?
Pani Corney po dwa razy usta otworzyła, i po dwa razy słowa na ustach jéj skonały.
Nakoniec, zebrawszy całą swoję odwagę, objęła obiema rękami Woźnego za szyję, i rzekła: iż nastąpić może, kiedy tylko sam zechce, gdyż on jest człowiekiem, któremu się oprzeć niepodobna.
Uporządkowawszy raz całą tę sprawę na tak przyjacielski i zadawalniający sposób, zatwierdzono uroczyście zawartą ugodę i zaręczyny drugim kubkiem miętowki, która przy tém wzburzeniu umysłu niewiasty i jéj serca daleko potrzebniejszą jeszcze się stała.
Gdy się nakoniec z tém wszystkiém cokolwiek uspokojono, pani Corney uwiadomiła Woźnego o śmierci staréj dozorczyni domu roboczego.
— To dobrze, — odpowiedział Bumble, chlepnąwszy miętówki. — Jeszcze dzisiaj wracając do siebie
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/396
Ta strona została skorygowana.