Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/008

Ta strona została skorygowana.

Powtórzenie tego słowa: stój! skłoniło nareszcie pana Tobijasza do nagłego wstrzymania się, gdyż nie był jeszcze zupełnie pewnym, czyli się już wymknął po za obręb wystrzału pistoletowego, a o tém bardzo dobrze wiedział, iż Sikes żartować nie lubi, zwłaszcza w podobnym wypadku.
— Pomóż mi nieść tego chłopca! — zawołał Sikes, migając z wściekłością na swego towarzysza. — Wróć się, czy słyszysz?
Tobijasz udał że powraca, ośmielił się jednak zwolna idąc głosem cichem, zadyszanym, przerywanym, niechęć swoję objawić, jaką mu ta okoliczność sprawiła, że się wrócić musi.
— Prędzéj! — zawołał Sikes, kładąc chłopca w głębokim, suchym rowie u nóg swoich, i dobywając z kieszeni pistoletu. — Nie udawajże ze mną głupca!
Téj chwili wrzawa i zgiełk ludzi za nimi goniących się wzmógł, a Sikes, obejrzawszy się jeszcze raz po za siebie, spostrzegł wyraźnie kilka postaci, które się w niejakiéj odległości od nich przez płot spinały, aby się na to pole dostać, na którém się wraz z chłopcem znajdował, i kilka psów, już o kilka kroków naprzód ku niemu biegnących.
— Teraz już wszystko stracone, Billu! — zawołał Tobijasz; — zostaw chłopca na ziemi i zmykaj sam jak możesz najprędzéj!
Dawszy mu tę dobrą radę, pan Crackit się wolał raczéj na tę niepewność narazić, aby go przyjaciel wystrzałem z pistoletu ranił, albo może zabił, jak na tę pewność, ażeby go nieprzyjaciel schwytał. Obrócił się