Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/013

Ta strona została skorygowana.

Brittes, sługa do wszystkiego, który od dziecięcia u niéj w usługach zostawał, uważany był zawsze jeszcze jako chłopiec wiele po sobie obiecujący, lubo mu już trzydziestka minęła.
Takiemi rozmowami wzajemnie sobie odwagi dodawali, lecz pomimo to wylęknieni, trwogą przejęci, bojaźliwie jeden do drugiego się tulili, i obglądając ciągle z przestrachem naokoło siebie, za najmniejszym szmerem gałęzi krzaków wiatrem poruszonych, ci trzej waleczni mężowie pędem aż do owego drzewa pobiegli, koło którego w ukryciu latarnię swoją poprzód zostawili, ażeby światło jéj złodziei nie ostrzegło, w którym kierunku strzelać mają.
Podniósłszy latarnię z ziemi większą część swego odwrotu do domu szybkim pędem odbyli, a kiedy ciemne ich postacie zupełnie już znikły, światło jéj długo jeszcze potém tańczyło i migotało w oddaleniu, niby wyziew jaki tego mglistego, ciemnego powietrza, śród którego tak szybko się poruszało.
Czém bardziéj poranek się zbliżał, mróz tém większy, tęższy się stawał, a mgła po ziemi się toczyła niby gęsta chmura dymu. Trawa, ziemia była mokra; na każdéj ścieżce, na każdéj choćby najmniejszéj nizince było pełno wody i błota, a oddech wilgotny niezdrowego wiatru ciągnął ociężale po niéj z ponurym, stłumionym wyciem.
Oliwer tylko jeden leżał bez ruchu, i na wszystko nieczuły w tym rowie, w którym go Sikes położył.
Nakoniec i poranek zaświtał; za pierwszém jego brzaskiem powietrze większéj jeszcze ostrości nabrało,