się nie dostał. Téj chwili deszcz tak wielki padać zaczął, iż się Oliwer ze swego obłędu zupełnie ocknął.
Spojrzał naokoło, i spostrzegł w niejakiéj odległości od siebie dom samotnie stojący, do którego pomimo swe osłabienie dostać się spodziewał. Pomyślał sobie iż mieszkańcy jego litość z nim mieć będą, jeżeli go w tym stanie zobaczą; a gdyby i ta nadzieja go omyliła, to sądził, iż daleko lepiéj umrzeć w pobliżu istot ludzkich, jak w polu samotném, pustém.
Zebrał zatém wszystkie siły swoje, które mu jeszcze pozostały, i potoczył się ku owemu domowi.
Lecz czém bardziéj do tego zabudowania się zbliżał, jakieś uczucie niejasne w nim się budzić zaczęło, że on już raz ono widział. Szczegółów sobie wprawdzie żadnych przypomnieć nie mógł, ale widok i kształt zewnętrzny tego domu niebył mu nieznany.
Ten mur ogrodowy! Wszak on po drugiéj stronie tego muru padł téj nocy na trawniku na kolana, i błagał owych dwóch ludzi, aby się nad nim litowali! Wszak to był rzeczywiście ten sam dom, któren téj nocy obrabować zamyślali!
Gdy Oliwer nareszcie to miejsce poznał, taki przestrach go opanował, że na chwilę o swojéj ranie i słabości zapomniał, i o ucieczce jedynie myślał.
Ucieczka! Wszak on zaledwie na nogach utrzymać się zdołał; a wreszcie, dokądże mógł uciekać, gdyby nawet całą dzielność i siłę swéj młodości był posiadał?
Oparł się tedy o drzwiczki od ogrodu;.. . nie były zamknięte i natychmiast się same otworzyły. Potoczył sie tedy przez trawnik, wpiął po schodach do drzwi
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/016
Ta strona została skorygowana.