Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/019

Ta strona została skorygowana.

zwróciły, który na odwrót swoje z przerażeniem w mówiącego wlepił, i oniemiały, z gębą szeroko rozwartą, i obliczem, na którém zgroza i przestrach niewypowiedziany się malował, na niego spoglądał.
— Odrzucam tedy kołdrę, — ciągnął Giles, odrzucając obrus i spoglądając śmiało i odważnie na kucharkę i służącą, — wyłażę po cichutku z łóżka,.... wdziewam.....
— Panie Giles! kobiety.... — wtrącił dróciarz.
— Wdziewam buty, — dodał Giles zwracając się do niego, wymawiając to słowo buty, z wielkim naciskiem; — chwytam pistolet nabity, który codziennie wieczór zaraz z koszykiem z srebrem na górę wynoszą, i udaję się na palcach do tego pokoju, gdzie on sypia. „Brittles,“ mówię do niego, gdym go budził, „tylko się nie przelęknij!“
— To prawda, — potwierdził Brittles z cicha.
— „Brittles,“ mówię do niego, „mnie się zdaje, żeśmy zgubieni,“ — mówił daléj Giles, — nie bój się jednak bardzo, nie bój!“
— Czy się bardzo przeląkł? — zapytała kucharka.
— Ani odrobinki, — odpowiedział Giles. — Tak był śmiałym,.... nieinaczéj, tak śmiałym prawie, jak ja sam.
— Gdyby to mnie było spotkało, tobym natychmiast była ze strachu umarła,.... z pewnością! — zauważyła służąca.
— Bo jesteś niewiastą! — odparł Brittles, cokolwiek więcéj odwagi nabierając.
— Brittles słusznie powiedział, — potwierdził Giles,