Jedna z tych dwóch pań przy stole siedzących była już w podeszłym wieku; ale te wysokie, proste poręcze krzesła, na którém siedziała, sztywniéj wyglądać nie mogły, jak ona.
Czysto, schludnie, starannie ubrana, miała na sobie strój po większéj części jeszcze staroświecki, z takiemi jednak odmianami, panującemu smakowi tegocześnemu odpowiadającemi, że te owéj staroświeckości wcale nie tłumiły, ale owszem jeszcze wydatniejszą ją czyniły.
W takim tedy stroju siedziała poważnie na swojém krześle, trzymając ręce złożone przed sobą na stole, a oczy, których ognia wiek bardzo mało przygasił, niezmiennie na swoję młodą towarzyszkę zwrócone.
Druga z kobiet o wiele młodsza, była właśnie w kwiecie najpiękniejszym wiosny swego życia; w tym wieku, w którymby jedynie aniołów mieć chciano, gdyby ich pan Bóg kiedy w postać ludzką chciał ubrać.
Zaledwie lat siedmnaście mieć mogła, a postać jéj była tak smukła i wytworna, tak miła i powabna, tak kształtna i piękna, że się zdawało, iż ziemia jéj żywiołem być nie może, ani téż rubaszni jéj mieszkańcy równemi z nią istotami. Ta bystrość umysłu nawet, ten rozsądek, który tlał w jéj młodych oczach i na piękném, wzniosłém czole się odbijał, niezdawał się być własnością tego młodego wieku, tego świata.
A jednak wyraz zmienny łagodności i wesołości, owe tysiączne promienie, które na obliczu jéj w tysiącznych barwach igrając, żadnego cieniu na niém nie zostawiały; a nadewszystko uśmiech,..... ten miły, powabny, błogi uśmiech na jéj usteczkach różowych,....
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/026
Ta strona została skorygowana.