dowodził o uczuciach, usposobieniu najlepszém ludzkiéj przyrody i serca.
Przy stole zajętą była szczerze swojém lekkiém zatrudnieniem; a kiedy przypadkiem oczy na swą starszą towarzyszkę podniesła, która na nią z taką tkliwością spoglądała, powabnie włos sobie pogładziła, bez wymusu, gładko nad czołem zaczesany, i w jedno promieniste spojrzenie tyle przywiązania i tkliwości serca i wrodzonego uroku zmieścić umiała, żeby nawet aniołowie sami i duchy niebiańskie z uśmiechem na nią były spoglądały.
Staruszka się na to uśmiechnęła; ale serce jéj było ciężkie, przepełnione i wycisnęło jéj z oczu łzę, która się jednak długo w nich nie ostała.
— Brittles już od godziny pojechał do miasta, nieprawdaż? — ozwała się nakoniec staruszka po długiéj chwili milczenia.
— Już od godziny i dwunastu minut, pani!
Odpowiedział Giles, spoglądając na srebrny zegarek, który za czarną wstęgę z kieszonki dobył.
— On zawsze taki jest powolny, — zauważyła staruszka.
— Brittles był zawsze powolnym chłopcem, pani!
Odpowiedział sługa. A że Brittles już od trzydziestu lat przynajmniéj zawsze chłopcem był powolnym, nie było przeto wielkiego podobieństwa, aby się kiedyś skorszym mógł był zrobić.
— Jak się mi zdaje, to on się coraz bardziéj pogarsza, zamiast coby się miał polepszyć, — rzekła staruszka.
— Najgorsze w nim jest to, iż często z innymi
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/027
Ta strona została skorygowana.