Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/055

Ta strona została skorygowana.

by mu parę dni na złodzieja czekać wypadało, udał się do mieszkania pana Chickweed i usiadł sobie pod oknem po za małą czerwoną zasłoną, z kapeluszem na głowie, gotów zaraz z domu wyskoczyć, gdyby tego potrzeba wypadła. Już było raz późno w nocy, Spyers sobie wygodnie przy oknie siedział i spokojnie fajkę palił, wtem Chickweed nagle z pokoju wypada, wrzeszcząc na całe gardło; — „Oto jest! oto jest! Łapajcie złodzieja! zbójcę!“ Jem Spyers wypada także za nim, i widzi pana Chickweed biegnącego pędem ulicą z okropnym wrzaskiem. Spyers daléj za nimi,.... niespuszcza go z oka, lud cały krzyczy także: „Łapajcie złodzieja,“ i goni z nimi tłumem...... Chickweed goni i goni krzycząc ciągle na całe gardło. Nakoniec zwracając się koło rogu ulicy, Spyers go traci z oczu na chwilkę,..... spostrzega potém grono małe zgromadzonego ludu,.... przypada do niego.... i pyta: „Gdzież jest złodziéj?“ — „Niech mię piorun trzaśnie,“ odpowiada Chickweed, „znowum go gdzieś zgubił!“
Było to rzeczą wprawdzie bardzo dziwną, ale że złodzieja nigdzie widać nie było, wrócili tedy napowrót do domu gospodniego, a nazajutrz rano Spyers zajął powtórnie swoje dawne miejsce pod oknem, i wyglądał przez nie z po za zasłony za człowiekiem wysokim, z plastrem czarnym na oku, aż go nakoniec samego oczy zbolały. Niepodobna jednak było, aby je ciągle mógł był mieć otwarte i ani na chwilkę je nie zmrużyć,.... lecz zaledwie to uczynił, Chickweed natychmiast wrzasnął : „Oto jest! oto jest!“ Obaj do razu z gospody wypadli, a Chickweed ulicą jak strzała pogonił, krzycząc i wrzeszcząc ciągle, a kiedy drugie tyle ubiegli,