— Czyś kiedy widział, aby ktoś chcąc kogo obrabować i zabić, w powozie i towarzystwie do niego zajeżdżał, ty śmieszny, stary wampirze! — zawołał drażliwy i popędliwy lekarz.
— Czegóż więc tutaj chcesz u mnie? — zapytał garbus z wrzaskiem. — Czy się raz z tąd wyniesiesz, mój panie, dopokądeś jeszcze cały, mówię ci?
— Ja się wtedy wyniesę, kiedy mi się będzie podobało, — odpowiedział Losberne, zaglądając do drugiéj izby, która podobnie jak i pierwsza, najmniejszego podobieństwa do opisania Oliwera niemiała. — Już ja cię jeszcze znajdę, mój przyjacielu!
— Bardzo dobrze! bardzo dobrze! — odparł kaleka z szyderskim uśmiechem. — Jeżeli mię kiedy potrzebować będziesz, to mię tutaj każdego czasu znajdziesz. Ja tu sam jeden w tym domu przez dwadzieścia pięć lat nie dla tego żyłem, aby ztąd przez ciebie być wypędzonym. Ty mi za to zapłacisz! poczekaj! ty mi za to zapłacisz!
To mówiąc ten mały, ułomny piekielnik zawył z wściekłości i skakał i tańczył koło niego, jak szalony ze złości.
— Głupio, bardzo głupio, — mruknął sobie lekarz pod nosem; — chłopiec musiał się pomylić. Oto masz! schowaj sobie do kieszeni i zamknij drzwi na powrót za sobą.
To rzekłszy rzucił złośliwemu garbusowi sztukę złota i powrócił do powozu.
Ów garbus mały szedł jednak ciągle za nim aż do drzwi od powozu, wrzeszcząc na całe gardło, i miotając przekleństwa najokropniejsze na niego przez całą
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/067
Ta strona została skorygowana.