— Oto jest list drugi, — dodała pani Maylie, namyśliwszy się chwilkę, — lecz nie wiem, czyli go razem mam posłać, lub téż poczekać, dopokąd się z Rózią na tę lub owę stronę nie rozstrzygnie. Niechciałabym go posłać, jeżeli się najgorszego obawiać nie potrzebuję. —
— Czy on ma także iść do Cherstsey?
Zapytał Oliwer, pragnący jak najśpieszniéj polecenie wykonać, i nadstawiający rękę drżącą po list.
— Nie!
Odpowiedziała staruszka, podając mu go poniewolnie. Oliwer rzucił na niego okiem, i spostrzegł, że był napisany do pana Harry Maylie, w domu pewnego lorda w okolicy; którego nazwiska jednak Oliwer przeczytać nie mógł. —
— Mamże go wziąść z sobą? — zapytał Oliwer, spoglądając niecierpliwie na nią.
— Ja myślę, że nie! — odpowiedziała pani Maylie, odbierając go napowrót. — Poczekam jeszcze do jutra rana.
To mówiąc, dała Oliwerowi swą sakiewkę, a on pobiegł natychmiast bez dalszéj zwłoki, jak tylko mógł najśpieszniéj.
Szybko biegł przez pola, niwy, łąki, które je bardzo często przedzielały, czasami pomiędzy zbożem wysokiém, z obu stron go otaczającém ukryty, czasami zaś zdążający polem czystém, otwartém, po którém żeńczarze i kosarze swą pracę walnie odbyli, i ani razu by na chwilkę się nie zatrzymał i nie spoczął, chyba czasami bardzo krótko, jeźli zanadto zmęczony odetchnąć musiał, dopokąd zgrzany, zadyszany, pyłem
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/086
Ta strona została skorygowana.