okryty, do miasteczka się nie dobił, i na rynku nie stanął.
Tutaj się zatrzymał i za domem gospodnim w koło obejrzał.
Zobaczył białą ławkę,.... czerwony browar, żółty dom urzędowy, i w kącie jednym dom obszerny, na zielono pomalowany, a na nim godło: „Grzegórz,“ Do tego domu téż natychmiast kroki swoje zwrócił.
Oliwer zagadnął najprzód pocztyliona, śpiącego sobie swobodnie w bramie, a ten, wysłuchawszy, czego żąda, odesłał go do stajennego, który go znów po wysłuchaniu powtórném tego, co tamtemu już powiedział, do gospodarza samego odesłał, człowieka wysokiego wzrostu, w niebieskiéj chustce na szyi, białym kapeluszu, sukiennych spodniach, i butach wywijanych, który stał oparty o pumpę na podwórzu, przekłuwając sobie zęby śrebrném od zębów piórkiem.
Pan gospodarz z wielkim i głębokim namysłem do swego stołu szynkarskiego się zbliżył, aby rachunek zrobić, nad czém długi czas strawił. Gdy tę pracę nakoniec ukończył, a Oliwer ją zapłacił, musiano dopiero konia dla sługi okulbaczyć, i jednego z pocztylionów przywołać, który się dopiero ubrać musiał, co go dziesięć minut przynajmniéj zatrzymało, a Oliwer stał tymczasem i przypatrywał się wszystkiemu z taką niecierpliwością i rozpaczą, żeby najchętniéj sam na konia był skoczył, i cwałem największym aż do poblizkiéj pocztowéj stacyi pogonił.
Nakoniec wszystko już było gotowe, a gdy karteczka z wielu prośbami i poleceniami jak największego pośpiechu i jak najprędszego oddania wręczoną została,
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/087
Ta strona została skorygowana.