troskliwie nazbieranych, i na ubranie pokoju choréj przeznaczonych. Kiedy tak drogą pośpieszał, dosłyszał za sobą turkot powozu, z niezwykłą szybkością ku niemu się zbliżającego.
Gdy się obejrzał, spostrzegł, że to był powóz pocztowy, który szybko pędził; a że konie cwałem biegły, a droga w tém miejscu była bardzo wązka, musiał się na chwilkę do drzwiczek po drodze przytulić, dopokąd go ten powóz nieminął.
Kiedy mimo niego przegonił, Oliwer rzuciwszy weń szybkie spojrzenie, dostrzegł jakiegoś mężczyznę w białéj szlafmycy na głowie, którego oblicze mu się znane być dawało, lubo tak szybko przejechali, że mu niepodobna było tak prędko sobie go przypomnieć.
Lecz za chwilkę owa szlafmyca przez drzwiczki od powozu się wysunęła, a głos stentora na woźnicę wrzasnął, aby się zatrzymał, co też i ten natychmiast uczynił, skoro mu się tylko konie wstrzymać udało; a wtedy owa szlafmyca na nowo się pojawiła, i tenże sam głos Oliwera po imieniu zawołał.
— Hola! hola! — wołał głos; — panie Oliwer, cóż słychać?...... panna Róża?...... jakżeż z nią, O-li-we-rze?
— Czy to wy, Giles?
Zawołał chłopczyna, biegnąc ku niemu do pocztowego wozu.
Giles jeszcze raz szlafmycę swoję z powozu wysunął, znak, że coś chciał powiedzieć, lecz go jakiś młodzieniec, który w drugim kącie powozu siedział, nagle w tył usunął, i skwapliwie Oliwera zapytał, co słychać nowego?
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/097
Ta strona została skorygowana.