— Dobrze, niechaj cię wysłucha! — rzekła na to pani Maylie.
— Z téj odpowiedzi twojéj, kochana matko, wnosić by mi wypadało, że mię ona bardzo zimno przyjmie? — ozwał się młodzieniec z pewną trwogą.
— Nie, wcale nie zimno! — odparła staruszka, — jestem pewna, że nie!
— Jakżeż więc inaczéj? — nalegał młodzieniec; — spodziewam się przecież, iż żadnych innych stosunków niezawiązała?
— Nie, nie! — odpowiedziała matka. — O ile ja poznać mogłam, to miłość twoja z jéj sercem zrosła! — Jedno ci jeszcze przypomnieć chciałam, mój synu, — prowadziła daléj staruszka, przerywając synowi, gdy się do odpowiedzi zabierał; — to jest: abyś pierwéj, najdroższy synu! cały bieg życia Rózi sobie przypomniał, i nad tém dobrze się zastanowił, jaki wpływ wiadomość o jéj wątpliwym rodzie na jéj postanowienie wywrzeć może,...... nim całą twoję przyszłość na szali postawisz,...... i w sercu swojém nadzieje najwyższe wzbudzisz;...... zwłaszcza jeżeli uwagę na to zwrócimy, z jakiém przywiązaniem, jakiém poświęceniem niewypowiedzianém nam jest oddana, do jakich uczuć wzniosłych i slachetnych serce jéj we wszystkiém, w rzeczach najdrobniejszych nawet jest zdolne, co już od dawna najcelniejszém znamionem i cechą jéj było.
— Cóż pod tém rozumiesz, kochana matko?
— To już sam odgadnąć musisz, kochany synu, — odpowiedziała pani Maylie, — ja zaś muszę do Rózi powracać. Niech cię Bóg pobłogosławi.
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/104
Ta strona została skorygowana.