Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/106

Ta strona została skorygowana.

— Nic szczególnego, panie!
Odpowiedział Giles, spłoniwszy się aż po uszy.
— Czyś żadnego złodzieja więcéj nie schwytał, albo też jakiego chłopczynę za takiego nieudał? — pytał daléj lekarz złośliwie.
— Nie, wcale nie! — odpowiedział Giles z nadzwyczajną powagą.
— To mi bardzo przykro, — rzekł lekarz, — gdyż jak wiem, to wielką zręczność w tém posiadasz. Jakżeż się ma Brittles?
— Ten chłopiec sie ma bardzo dobrze, panie, — odpowiedział Giles z zwykłą swoją powagą łaskawcy, — i zaseła swe najniższe ukłony.
— Bardzo dobrze! — odpowiedział lekarz; — a widząc cię tutaj, panie Giles, właśnie sobie przypominam, żem na dzień przedtém, nim mię tutaj tak nagle przywołano, stósownie do życzenia twéj dobrotliwéj pani, mały sprawunek dla ciebie uskutecznił. Zbliżże się do mnie tutaj na chwilę!
Pan Giles udał się z lekarzem w kącik wskazany z wielką powagą i niejakiém zadziwieniem, gdzie go Losberne krótką i tajemną rozmową zaszczycił; po ukończeniu tejże Giles się kilkakrotnie niziuteńko skłonił, i odszedł z dumą niezwykłą w postawie, spojrzeniu i chodzie.
O przedmiocie téj rozmowy potajemnéj ani słówka w pokoju nie wspomniano, lecz w kuchni za to o wszystkiém natychmiast się dowiedziano, gdyż pan Giles prosto do niéj się udał, kazał sobie zastawić kubek spory piwa, i zapowiedział z pewną wspaniałością i tajemniczością wyniosłą, która pomyślnego wrażenia na