rzucił, i zawsze przytém z wielkim wyrazem głową kiwnął.
Śród tych uwag dzień za dniem szybko mijał, a Rózia coraz bardziéj i prędzéj do zdrowia przychodziła.
Oliwerowi jednak pod ten czas nie bardzo się dłużyło, lubo dziewczyna z pokoju jeszcze nie wychodziła, a przechadzki ich wieczorowe ustały, chyba czasami z panią Maylie, która na czas krótki kiedy niekiedy w pole wychodziła.
Oliwer się przykładał tymczasem z podwójną pilnością do nauki u owego siwego staruszka, i tak wytrwale pracował, że się sam nad swemi podstępami dziwił. Tą pracą właśnie pewnego razu był zajęty, kiedy go nagle wydarzenie najmniéj spodziewane przeraziło i trwogą nabawiło.
Pokoik, w którym zwykle siadywał, jeżeli pisaniem i nauką był zajęty, znajdował się na dole, w tyle domu, i miał okna na ogród. Pokoik ten wyglądał na małą ogrodową altankę, z żaluzyjami u okień, jaśminem, powojem, które go swą miłą wonią napełniały. Okno wychodziło na ogród, a drzwi małe prowadziły na małą niwę; po za tém były same łąki i lasy. Z téj strony niebyło żadnéj innéj budowli, widok cały był przeto bardzo obszerny.
Pewnego pięknego wieczora, kiedy już pierwsze cienie zmroku zapadać zaczęły, Oliwer sobie siedział przy tém okienku, zajęty czytaniem pilném książki. Przez czas niejaki bardzo pilnie się uczył; ale że w dzień był wielki upał, a on tego dnia wiele mając do czynienia, mocno się ubiegał, nie jest to przeto żadnym nad-
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/110
Ta strona została skorygowana.