stwem swojém zwyczajném na jéj oczy i członki. — Słyszysz! chodź tutaj, podaj mi rękę, i pomóż mi wstać z tego przeklętego łóżka,.... daléj! żywo!
Słabość nie musiała wiele temperament Billa ułagodzić, i przyjemniejszém go zrobić, gdyż przeraźliwe przekleńsetwa na jéj niezręczność miotał, a nawet i kilka razy ją uderzył, gdy go na krzesło prowadziła.
— Czy znowu beczeć zaczynasz? — zawołał Sikes; — słyszysz! przestańże raz się mazgaić! Jeżeli nic lepszego nie umiesz, to sobie lepiéj odemnie ruszaj! czyś słyszała?
— Słyszę! słyszę! — odpowiedziała dziewczyna, odwracając twarz od niego, rozśmiawszy się z przymusem. — Cóż ci znowu do głowy takiego wlazło, Billu?
— No i cóż, czyś się już raz namyślała? — bąknął Sikes, spostrzegłszy łzę, która się po jéj licu potoczyła. — To daleko lepiéj będzie dla ciebie.
— Mam nadzieję, że się tego wieczora ze mną źle obchodzić niemożesz, Billu, nieprawda?
Odparła dziewczyna, kładąc rękę na jego ramieniu.
— Nie? — wrzasnął Sikes, — dla czegóż nie?
— Tyle nocy, — rzekła na to dziewczyna z pewną czułością kobiecą, która lekki zacień miękkości i tkliwości głosowi jéj nadała, — tyle nocy z największą cierpliwością koło ciebie chodziłam, pielęgnowałem cię z taką troskliwością i pieczołowitością, jakbyś był dzieckiem mojém, a to jest pierwszy wieczór, w którym od tak dawnego czasu jesteś nieco zdrowszym; a ja wiem żebyś się ze mną był tak surowo nieobszedł, jak przed chwilą, gdybyś o tém był pamiętał, nieprawdaż Billu,
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/172
Ta strona została skorygowana.