był zauważyć, bardzoby mu trudno było poznać, iż to jedna i ta sama osoba była.
— Czy niema nic nowego? — zapytał Żyd.
— Bardzo wiele!
— A.... czy.... do.... bre?
Zapytał Żyd powtórnie z pewną trwogą, jakby się obawiał, aby jego przyjaciel za nadto żywym się nieokazał.
— Niebardzo i złe! — odpowiedział Monks z uśmiechem. — Tą razą dobrze i szybko się zwinąłem. Chciałbym z tobą parę słów pomówić.
Dziewczyna jeszcze bardziéj do stołu się przytuliła, niemyśląc jednak opuścić izby, lubo bardzo dobrze widziała, jak Monks na nią wskazywał i do Żyda szeptał. Fagin zaś, obawiając się z pewnością, aby się z żądaniem pieniędzy w obec nowego przybysza nie wyrwała, gdyby jéj z izby wyjść kazał, — wskazał w milczeniu na górę, i wyprowadził Monksa do sieni.
— Tylko nie do téj jamy przeklętéj, w któréjeśmy już raz byli! —
Dziewczyna słyszeć mogła, iż Monks wyrzekł, idąc z Faginem po schodach do góry.
Żyd się roześmiał, i coś mu na to odpowiedział, czego dziewczyna dokładnie dosłyszeć niemogła; po trzeszczeniu schodów jednak poznała, iż towarzysza swego aż na drugie piętro prowadzi.
Nim jeszcze odgłos ich kroków, po całym domu się rozchodzący, zupełnie ucichł, Nancy trzewiki z nóg zrzuciła, a zawinąwszy spódnicę od sukni na głowę i obwinąwszy w nią ręce, u drzwi stanęła i z największém natężeniem nadsłuchiwała.
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/185
Ta strona została skorygowana.