Skoro tylko szmer wszelki zupełnie ucichł, wymknęła się z izby z niesłychaną zwinnością, i tak lekko i cicho jak kot po schodach do góry się skradła i w ciemnościach sieni w okamgnieniu zaginęła.
Przez całe ćwierć godziny, albo może i więcéj, ani żywego ducha w mieszkalnéj izbie Fagina niebyło; dopiero po upływie tege czasu dziewczyna takim samym krokiem cichym i ostrożnym na powrót się pojawiła, a tuż za nią i stąpania obu mężczyzn słyszeć się dały.
Monks natychmiast z domu tego się oddalił, a Żyd wrócił się jeszcze raz po schodach do góry po pieniądze. Gdy nakoniec z nimi powrócił, zastał dziewczynę wdziewającą na siebie kapelusz i chustkę i zabierającą się do odejścia.
— Nancy! a to co? — zawołał Żyd, cofnąwszy się w tył przelękniony, gdy świecę na stole postawił i jéj się przypatrzył; — jakże ty wyglądasz blada?
— Blada! —
Zawołała dziewczyna, ocieniając oczy ręką, jakby mu śmiało w twarz spojrzeć chciała.
— I to okropnie blada! — powtórzył Żyd. — Cóżeś ty zrobiła?
— Nic, chyba to żem tutaj bóg wie jak długo w tém powietrzu zamkniętém siedzieć i czekać na was musiała, — odparła dziewczyna niedbale. — Daléj Faginie, daléj, odprawcie mię jak najprędzéj, to będzie lepiéj.
Fagin wyliczył jéj pieniądze na rękę z westchnieniem smutném za każdą sztuką złota, a ona niebawem odeszła bez wszelkiego innego pożegnania, powiedziawszy mu jedynie: dobranoc!
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/186
Ta strona została skorygowana.