mniejszego podejrzenia lub nieufności obudzić nie zdołało, chyba to, co do jego zwykłego rubasznego obejścia się z każdym dostateczny powód dać mogło, będąc nadto pod ów czas w nadzwyczaj miłém i przyjemném usposobieniu, jak już o tém niedawno nadmieniono, nic szczególnego i zadziwiającego w jéj zewnętrzności nie spostrzegł, i tak mało się nawet o to troszczył, żeby jéj niespokojność z pewnością jego podejrzenia nie była pobudziła, gdyby widoczniejszą jeszcze była była jak teraz.
Gdy wieczór nadchodził, niespokojność wewnętrzna dziewczyny jeszcze bardziéj wzrastała, a gdy wieczór już zapadł, a ona przy łóżku usiadła, oczekując z niecierpliwością téj chwili, w któréj zbójca spity i snem znużony, zaśnie, taka bladość nadzwyczajna lica jéj pokrywała, a oko takim żarem podejrzanym płonęło, że nawet sam Sikes to spostrzegł i niewypowiedzianie tém się zdziwił.
Sikes, którego znaczna gorączka do łoża przykuła, zapijał właśnie wódkę z wodą, aby ogień gorączkowy, wnętrze jego palący uśmierzyć, i podał szklankę swoję dziewczynie, aby ją po trzeci czy czwarty raz zapełnić, gdy mu te oznaki w oczy wpadły i mocno go uderzyły.
— Niech mię piorun trzaśnie! — zawołał, zrywając się z łóżka, tak że na rękach wsparty na niém usiadł, i wlepił wzrok swój w oblicze dziewczyny. — Wszakże ty wyglądasz jak trup, który na powrót do życia przychodzi. Cóż ci to jest?
— Co mi jest? — odparła dziewczyna; — nic mi nie jest. Czegóż się tak ostro we mnie wpatrujesz?
— A to co za szaleństwo? — zawołał zbójca,
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/189
Ta strona została skorygowana.