Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/205

Ta strona została skorygowana.

przemawia. Usłuchaj méj prośby;.... daj się namówić,.... i przezemnie życiu lepszemu uzyskać.
— Ach panno, — zawołała dziewczyna padając na kolana, — droga, miła, dobra, anielska panno! tak jest, ty jesteś pierwszą, która mnie kiedykolwiek takiemi słowy szlachelnemi, zbawiennemi jak te, uszczęśliwiła; a gdybym je była przed kilku laty jeszcze pierwéj usłyszała, byłyby może życie moje od grzechu, występku, zbrodni odwiodły, odwróciły;.... ale teraz już późno,.... za nadto późno!
— Na żal i pokutę nigdy nie jest zapóźno! — odparła Rózia.
— Lecz nie dla mnie! — zawołała dziewczyna, załamawszy ręce w okropnéj rozpaczy. — Ja go teraz opuścić niemogę;.... niemogę się stać przyczyną jego śmierci.
— A to jakim sposobem? — zapytała Rózia.
— Nicby go zbawić niemogło, — odpowiedziała dziewczyna; — gdybym to przed innymi wyjawiła, com téj chwili tobie panno powierzyła, i więzienie przez to na niego sprowadziła, nicby go wtedy od śmierci zbawić niemogło. Jest on najśmielszym z wszystkich i nie jedno okrucieństwo już popełnił!
— Czy to być może? — zawołała Rózia, — ażebyś dla takiego człowieka wszelkiéj nadziei na przyszłość wyrzec się miała, wszelkiéj pewności rychłego wybawienia i prowadzenia życia lepszego, swobodniejszego? To prawdziwe szaleństwo!
— Ja niewiem wcale co to jest? — odpowiedziała dziewczyna, — ja tylko o tém wiem, że tak jest w istocie, a to nie tylko ze mną jedną tak się dzieje, ale i z