wszedł rzeczywiście w towarzystwie Oliwera do pokoju, którego Grimwig wtedy bardzo grzecznie i uprzejmie powitał; a gdyby Rózia Maylie, za swoję trwogę, trudy i starania dla Oliwera poniesione, żadnéj innéj nagrody nie była otrzymała, już ta rozkosz sama, którą ta chwila serce jéj przejęła, byłaby ją hojnie za wszystko wynagrodziła.
— Jeszcze tu jest ktoś, o kim w téj radości naszéj zapomnieć nie możemy, niech się co chce stanie, — ozwał się Brownlow, pociągnąwszy za dzwonek. — Niechno pani Bedwin natychmiast przyjdzie.
Stara gospodyni usłuchała tego wezwania z największym pośpiechem, i zatrzymała się u drzwi, oczekując dalszych rozkazów swego pana.
— Cóż to,.... jak widzę to oczy twoje codziennie bardziéj się psują, moja kochana Bedwin, — rzekł Brownlow po chwili nieco markotny.
— Prawdać to panie, prawda, — odparła staruszka. — W moim wieku to się wzrok nie polepsza.
— I jabym się to samo był na tę uwagę mógł zdobyć, — odpowiedział Brownlow; — wdzijże na nos okulary i popatrz się, czyli tego sama nie zobaczysz, poco cię tutaj przywołano?
Staruszka zaczęła po kieszeniach swoich za okularami szukać, lecz Oliwer dłużéj wytrzymać nie mógł, było to nad jego siły; a ulegając swemu silnemu pociągowi serca, rzucił się w jéj objęcie.
— Boże zmiłuj się nademną! — zawołała staruszka, ściskając go serdecznie; — wszakże to mój niewinny chłopczyna!
— Moja droga opiekónko! — zawołał Oliwer.
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/220
Ta strona została skorygowana.