Jak się zdawało to Fagin tę wiadomość z największą radością przyjął, stołek sobie przystawił, na nim stanął, i z największą ostróżnością oko do szyby przytulił, z którego to miejsca tajemnego bardzo dobrze mógł widzieć, jak Noa Claypole ogromne kęsy mięsiwa pochłaniał, i piwo w niezwykłéj ilości do tego połykał, udzielając dozy homeopatyczne mięsa i piwa swéj lubéj towarzyszce Karolinie, która spokojnie przy nim siedziała, i z upodobaniem na niego spoglądała, iż tak smacznie zajada i zapija.
— Aha! — szepnął Żyd, obejrzawszy się do Barneya. — Ten chłopiec się mi podoba. Mógłby nam być bardzo użytecznym, gdyż on jak widzę bardzo dobrze dziewczęta sobie podbijać umie. Słyszysz Barneyu, nie rób wiele hałasu, ażebym im mógł podsłuchać;... dajmi ich tylko kilka chwil podsłuchać.
Żyd oko na nowo do okienka przysunął, ucho do szyby przytulił, nadsłuchując z największą uwagą, i spoglądając na nich z takiém podstępném wejrzeniem, żeby go można było łatwo wziąść za jakiego ducha złego, gdyby go ktoś w téj postawie był zobaczył.
— Odtąd myślę zostać panem, — ozwał się w końcu Noa, wyciągając nogi i prowadząc daléj rozmowę, któréj początku Fagin niesłyszał, przyszedłszy na to za późno. — Teraz już ani myśli o trumnach i pogrzebach, Karolino! Teraz mi pańskie życie prowadzić wypada, a jeźli ty będziesz chciała, to będziesz także panią.
— O jabym niebyła wcale od tego, mój luby, — odpowiedziała Karolina, — ale to się nam tak prędko
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/237
Ta strona została skorygowana.